Label: Lo Dubs
Genre: Electronic
Style: Dubstep, UK Garage
Tracklist:
1. Low Pressure Zone
2. Embryo
3. High Strung
4. Dulcet
5. Lucid Dream
6. Birth Interlude
7. Talisman
8. Nexus
9. Sempiternal
10. Serendipity Dub
note: the best inspired burial stuff - check this out!
jakoże umiem pisać jedynie po polsku:
Właśnie jestem podczas słuchania i relacjonuję na bieżąco przebieg wydarzeń...
Siadam wygodnie na kanapie, odpalam w foobarze cieplutką, dopiero co ściągniętą płytę,
#1 show rozpoczęte, dobrze się zapowiada, ładne emo na 3 akordach, dodatkowo towarzyszy mi wrażenie, że nie wyciągnął z perkusjonaliów odpowiedniej głębii i album może okazać się brzmieniowo do dupy, rozkminę kończy nagłe zakończenie utworu, pojawia się zmieszanie.
Połacią ambientu na wysokich czestotliwościach rozpoczyna się #2, 'to trafia w te receptory co trzeba, proste a robi' myślę, dochodzi perka, łooo, całkiem grubo, spiczowane do granic wokaliki, wałek dostojnie się snuje, po czym nieco zwalnia - wchodzą psychosomatyczne głębokie basy, perkusja mówi wieloma językami naraz i co chwilę transformuje swoje bity, dobrze jest, modna wstawka z gadającym kolesiem - jakiś poważny tekst o sensie, wiadomo, bas przetacza się przez rurę i dochodzi do znajomego miejsca, w którym bieg wszechrzeczy tak przyjemnie snuje swe opowieści, artysta non-stop dorzuca jakieś cykające smaczki... i znowu track kończy się w podobny sposób, hmmmmmmm, uwielbia zostawiać po sobie poczucie niedosytu.
Trójka, skreamowy, mroczny basik, a w tle jakieś kwaśne, zreverbowane sample mowy, znane i lubiane, dźwięki wyciągają się w coś na kształt dubstepowej symfonii na połamanej, przestrojonej wiolonczeli, nizina kotłuje się niesamowicie wolnooooooo, zapowiada nadejście burzy metalicznych piorunów [to jest jeszcze bardziej minimal niż burial - burial] brzmienia kapitalne, ale aranżacje banalne.
#4 sypie nam delikatnym emokliczkowym śnieżkiem na tle melodyjki, sample leciutko rozciąga i wygina... niespodziewane bum, mało kto jest w stanie wyciągnąć takiego potwora z rękawa, tańczy sobie masywny bas przy podśpiewkach sterroryzowych kastratów, cymbalistów, 80bpm czy coś w tym stylu wprawia w stan lekkiego odurzenia, co rusz coś klika, reverbuje.
Świadomy sen jest pełen towarzyszyących już od bliska 20 minut anielskich dziewic odprawiających modły na wzgórzu, nad którym rozpościera się lśniąca emoaura, w powietrzu pełno przeszkadzajek, niskie czestotliwości zwiastują nadejście najświętszych werbli - pełen rozwój wałka, fajne, gdyby aniołki modliły się bardziej gorliwie może drumy byłyby częstsze i imo byłoby niesamowicie dobrze. zaczynam się powoli przekonywać do tych rozrzedzonych zup bez dodatku śmietany, dźwięki dobrze baunsują - bum, koniec, znowu zrobili mnie w balona.
A to całe Birth Interlude jakie rozmarzone, krajobraz trochę jak z microgravity biosphere, oparty o kaktus mały chłopiec gra sobie na puszce... znowu zanim dobrze się rozkręciło to się skończyło.
Starszy mężczyzna rozpacza z powodu zagubionego talizmanu, litują się nad nim bogowie, prezentują krótki retrospektywny film w celu analizy faktów, rozpoczynają się poszukiwania, do ekipy zwiadowczej dołącza małe stadko żab... zajebisty kawałek.
Nexus daje poczucie wilgotnej głębii miejskich kanałów, przyjemny przystanek.
Sempiternal przenosi w centrum akcji podczas dusznego psychoparty, zaopatrzając odbiorcę w pełne różnych dobroczynnych, magicznych pyłów plastikowe rave worki na guziki, im dalej wlazł w ten album - tym lepiej, nie ma potrzeby wracać, impreza finiszuje o dziwo znacznie bardziej subtelnie niż cała dotychczasowa plejada nieprzyjemnych, nagłych zakończeń, bez nalotu policji.
Po wczorajszej zabawie zostały już tylko subtelne szumy w głowie, wszyscy przymarnowani wspominają dobrą bibę i czilują się dubem, nadzieja na to, że utwór skończy się łagodnym spadkiem również zostaje zaprzepaszczona.
Podsumowując, klasa album, repeat please.
We are pleased that you enjoy the music, but please remove this from your blog..Thank you- Craig
OdpowiedzUsuńLo Dubs Records
LODUBS.COM
ok, i'll do it, be patient.
OdpowiedzUsuń