Released: 11 August 2009
Label: Resopal Schallware
Cat #: RSPDUB001
Genre: Electronic
Style: Dub, Techno, Minimal, [Deep House]
Bitrate: 320kbps
Tracklist:
1. | | Sub Marine |
2. | | Thumb |
3. | | Marching |
4. | | Breath Mode |
5. | | Midnight Call Feat. Nynn |
6. | | Bureaucrat |
7. | | Spout |
8. | | Fickle |
9. | | Orpidoe |
10. | | Midnight Call (Dub Mix) |
11. | | Sub Surface |
12. | | Current Flow |
note: o CR powiedziano już naprawdę wiele, podczas nawiedzin twórczej stagnacji pojawiało się mnóstwo spekulacji na temat dalszego rozwoju artystów kultowej, berlińskiej technostajni. fani zdążyli podzielić się na usystematyzowane podgrupy, spośród których niewątpliwie najgorliwiej dyskutującą formację stanowilii weterani berlińskiego minimalu z głowami zamkniętymi w rycerskich hełmach - ślepi na wysyp świetnych projektów dub techno - niejako nieudanych, pogniłych klonów hołubionego przezeń CR.
'fluxion sikałby zajebistymi epkami, ale wiedział kiedy skończyć' - takie słowa padły kiedyś z wirtualnych ust jednego ze wspomnianych weteranów podczas burzliwej dyskusji na łamach nowamuzyka.pl, zapewne ich autor nie zdawał sobie sprawy, że jego ulubieniec właśnie smaży epę zwiastującą kolejny wielki, sceniczny powrót dinozaura dubu. w maju 2009 - po 5-letnim fluksjonowym sezonie ogórkowym - ukazała się epka breath mode / fickle, 12-calówka niewątpliwie na poziomie, acz sprawiające wrażenie wybrakowanej - bo bez nieco już wysłużonych, legendarnych, prostych, ale efektownych zabiegów i - co bardziej bolesne - bez chwytliwych, zaprzątających umysł melodyjek - miny zrzedły, żadnej ostrej wymiany zdań nie odnotowano.
w tym miesiącu jak króliczek z kapelusika wyskoczył fluxionowi kolejny release - tym razem 98-minutowy [!] długograj, który od wejścia deklasuje kolekcjonerów metalowych pudełek, ponieważ zostaje wypuszczony jedynie w cyfrowej wersji, na mp3 i wav.
zawartość albumu nie jest tak barwna jak okołolabelowa otoczka - ale wpadałoby zadośćuczynić dłużący się wstęp i podjąć próbę unaocznienia tego co dzieje się podczas odsłuchu materiału popełnionego przez naszego uroczego greka.
próba wizualizacji 98 minut muzyki trwałaby wieczność, dlatego lepiej będzie i z korzyścią dla wszystkich jeśli wycisnę tylko kilka podsumowujących spostrzeżeń.
od wejścia atakuje nowa konstrukcja brzmienia. nikt [może poza convextion - venus in spurs, tylko on przychodzi mi na myśl] nie zdążył umiejętnie podrobić charakterystycznego dla wcześniejszych wydawnictw i niejako wzorcowego stylu dub techno - masywnego, metalicznego zreverberowanego dudnienia, ocieplonego zwiewnymi teksturami, doprawionego słodkimi melodiami na czterech zamiennie wciskanych klawiszkach. można by rzec brzmienie idealne, którego nie należy zmieniać, tak czy owak - odświeżenie było potrzebne.
rezonujące elementy, z których fluxion jest doskonale znany - są bardziej surowe niż kiedykolwiek. ta surowość o dziwo nie idzie w parze z budowaniem potężnego, chłodnego patosu, a raczej kształtuje subtelną, house'ową zwiewność, wyrabia kliniczną czystość i dynamikę.
przyjemny tech-house'owy trend zainfekował cały krążek, wtłoczył kilka solidnych megawattów słonecznej energii i na czas letni - przestawił się na rozluźnione, leniwe, imprezowe [z pewnymi wyjątkami] wałeczki. dla zluzu pokuszono się o zaproszenie do współpracy kobiety o pseudonimie Nynn, by udzieliła swojego głosu w jednym z utworów [udany prztyczek w nos, a raczej kopniak między nogi skierowany w muzycznych sztywniaków, Mmmmmmmmmm ten fatalny akcent i durny tekst, big up!]. całości niezmordowanie przyświeca wizja letniego dziadowania na nowomodny model około-deep-house'owy, dlatego należy pamiętać - jeśli przesadzimy z dawką ten rozmarzony sound może zwyczajnie zacząć nużyć [*takie odniosłam wrażenie dzisiaj o 3 w nocy, teraz słucham już piąty raz i nadal jest ok]. odświeżenie całej koncepcji nie zdało się na marne, fluxion ciągle zaskakuje!
zafundował nam drinki z parasolkami i świeży powiew nadmorskiej bryzy, a ta puściła do nas oczko sugerując, że czasy dubowych killerów na 4 nutkach to już przeszłość. homework odrobiony w pięknym stylu, odznaka dobrego ziomka-nakręcacza przyznana.
może jakieś ulubione momenty? przepięknie wymuskany thumb, euforyzujący popis w bureucrat [MOC, te sample z kreskówy!], szczypta starego, ocynkowanego CR w spout, kowbojski, przezabawny dub w orpidoe i current flow, uroczo poschizowany midnight call dub mix i prawdziwy miód na moje uszy - sub surface.
radość z grania dla wyczilałtowanych widokiem bluszczu dziadów wykrakana, jest fluxion - jest impreza!
nie byłabym sobą gdybym na koniec w takich okolicznościach nie wspomniała o masteringu, który w tym przypadku jest jak piękny sen, czy prędzej spełnienie marzeń każdego melomana-audiofila: *CUDO* & *CACUCHO* wycyzelowany, niesamowicie realistyczny, wydzierający się z głośników sound!
tak btw na ostudzenie imprezowego humoru - już widzę miny zatwardziałych weteranów CR po starciu ze słonecznym minimal-dub-housem... nooo, może nie będzie tak źle.
'fluxion sikałby zajebistymi epkami, ale wiedział kiedy skończyć' - takie słowa padły kiedyś z wirtualnych ust jednego ze wspomnianych weteranów podczas burzliwej dyskusji na łamach nowamuzyka.pl, zapewne ich autor nie zdawał sobie sprawy, że jego ulubieniec właśnie smaży epę zwiastującą kolejny wielki, sceniczny powrót dinozaura dubu. w maju 2009 - po 5-letnim fluksjonowym sezonie ogórkowym - ukazała się epka breath mode / fickle, 12-calówka niewątpliwie na poziomie, acz sprawiające wrażenie wybrakowanej - bo bez nieco już wysłużonych, legendarnych, prostych, ale efektownych zabiegów i - co bardziej bolesne - bez chwytliwych, zaprzątających umysł melodyjek - miny zrzedły, żadnej ostrej wymiany zdań nie odnotowano.
w tym miesiącu jak króliczek z kapelusika wyskoczył fluxionowi kolejny release - tym razem 98-minutowy [!] długograj, który od wejścia deklasuje kolekcjonerów metalowych pudełek, ponieważ zostaje wypuszczony jedynie w cyfrowej wersji, na mp3 i wav.
zawartość albumu nie jest tak barwna jak okołolabelowa otoczka - ale wpadałoby zadośćuczynić dłużący się wstęp i podjąć próbę unaocznienia tego co dzieje się podczas odsłuchu materiału popełnionego przez naszego uroczego greka.
próba wizualizacji 98 minut muzyki trwałaby wieczność, dlatego lepiej będzie i z korzyścią dla wszystkich jeśli wycisnę tylko kilka podsumowujących spostrzeżeń.
od wejścia atakuje nowa konstrukcja brzmienia. nikt [może poza convextion - venus in spurs, tylko on przychodzi mi na myśl] nie zdążył umiejętnie podrobić charakterystycznego dla wcześniejszych wydawnictw i niejako wzorcowego stylu dub techno - masywnego, metalicznego zreverberowanego dudnienia, ocieplonego zwiewnymi teksturami, doprawionego słodkimi melodiami na czterech zamiennie wciskanych klawiszkach. można by rzec brzmienie idealne, którego nie należy zmieniać, tak czy owak - odświeżenie było potrzebne.
rezonujące elementy, z których fluxion jest doskonale znany - są bardziej surowe niż kiedykolwiek. ta surowość o dziwo nie idzie w parze z budowaniem potężnego, chłodnego patosu, a raczej kształtuje subtelną, house'ową zwiewność, wyrabia kliniczną czystość i dynamikę.
przyjemny tech-house'owy trend zainfekował cały krążek, wtłoczył kilka solidnych megawattów słonecznej energii i na czas letni - przestawił się na rozluźnione, leniwe, imprezowe [z pewnymi wyjątkami] wałeczki. dla zluzu pokuszono się o zaproszenie do współpracy kobiety o pseudonimie Nynn, by udzieliła swojego głosu w jednym z utworów [udany prztyczek w nos, a raczej kopniak między nogi skierowany w muzycznych sztywniaków, Mmmmmmmmmm ten fatalny akcent i durny tekst, big up!]. całości niezmordowanie przyświeca wizja letniego dziadowania na nowomodny model około-deep-house'owy, dlatego należy pamiętać - jeśli przesadzimy z dawką ten rozmarzony sound może zwyczajnie zacząć nużyć [*takie odniosłam wrażenie dzisiaj o 3 w nocy, teraz słucham już piąty raz i nadal jest ok]. odświeżenie całej koncepcji nie zdało się na marne, fluxion ciągle zaskakuje!
zafundował nam drinki z parasolkami i świeży powiew nadmorskiej bryzy, a ta puściła do nas oczko sugerując, że czasy dubowych killerów na 4 nutkach to już przeszłość. homework odrobiony w pięknym stylu, odznaka dobrego ziomka-nakręcacza przyznana.
może jakieś ulubione momenty? przepięknie wymuskany thumb, euforyzujący popis w bureucrat [MOC, te sample z kreskówy!], szczypta starego, ocynkowanego CR w spout, kowbojski, przezabawny dub w orpidoe i current flow, uroczo poschizowany midnight call dub mix i prawdziwy miód na moje uszy - sub surface.
radość z grania dla wyczilałtowanych widokiem bluszczu dziadów wykrakana, jest fluxion - jest impreza!
nie byłabym sobą gdybym na koniec w takich okolicznościach nie wspomniała o masteringu, który w tym przypadku jest jak piękny sen, czy prędzej spełnienie marzeń każdego melomana-audiofila: *CUDO* & *CACUCHO* wycyzelowany, niesamowicie realistyczny, wydzierający się z głośników sound!
tak btw na ostudzenie imprezowego humoru - już widzę miny zatwardziałych weteranów CR po starciu ze słonecznym minimal-dub-housem... nooo, może nie będzie tak źle.
zawiodlem sie na tej plycie trzeba czekac na zapowiedziany juz przez Soublisa V.F.III
OdpowiedzUsuń