Nie masz powodu by we mnie uwierzyć, bo już pogrążam się w nawykach z przeszłości,ale dojrzałam, spoważniałam,chowam się za twarzą bez wyrazu,uda w miejscach kieszeni poprzepalane szklanymi cygarniczkami panicznie chowanymi w
ciągłej paranoi,całe garście leków rozbijanych z otoczek po to, by mocniej zadziałały, antydepresanty,
zawsze bez śniadania.Codziennie analiza, jak przed lekarskim obchodem – jak ja się dzisiaj czuję?
Tutaj, ocena, chwila zawahania, już sama nie wiem.Z powrotem w domu, po 9 miesiącach hospitalizacji.Byłam sama sobie królikiem doświadczalnym, nie obchodziły mnie setki efektów
ubocznych, nawet tych śmiertelnych.
Doładuj antydepresantu, doktorze! Może zamienimy to na to.
I tak się pierdoliło.
Siostro, mam myśli samobójcze, siostro, poproszę clonazepam!Doktorze, powiem szczerze, lubię sobie przyćpać lorazepam.Wypis ze szpitala.Parę zdań zwykłych bredni wypisanych przez specjalistę, podsumowując wielką batalię z
nieopisywalnym - schizofrenia z zaburzeniami nastroju, jak Benga normalnie.Jakby tego było mało dodatkowy stygmat,obok oficjalnej diagnozy pojawia się „Uzależnienie od THC, substancji halucynogennych i stymulujących”
To żeś dojebał, doktorze, to częściowa przynajmniej pomyłka, ja i stymulanty?!To prawda, że lubiłam błotnisty meth, okazjonalnie amfę.Poczucie wszechmocy na kwasie i amph,poczucie miłości na ekstazie,
boskie ornamenty po DMT... i inne bzdury.
Królowa Salvia Divinorum.
Pustka posypana brokatem.
Halucynacyjne spotkanie ze zmarłym ojcem, już wiem, że po śmierci jest lepiej.
Teraz już na zawsze z nie dość, że żółtym to tak zawstydzającym papierem...
mam długą listę i duży staż, acz poczerwieniała podczas pierwszego odczytu ma twarz!Rodzina od strony zmarłego ojca w całej obfitości hipokryzji wyparła się.Pochodzenie i żyły mam szlacheckie.
Pewien przyjaciel powiedział mi – odetnij się od psychiatrycznej nomenklatury, potraktuj to jako porywy duszy... ciągle nie umiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.