techno
tribal, trippy, hypnotic, shamanic
W minionych dniach neo-szaman miał mgliste przeczucie, że stary wujek Donato Dozzy wprowadzi go, czyli najmłodszego pretendenta do miana szamana w wielki trans, toteż stary zaprosił dzieciaka do wyprawy na wielki lodowiec, z dala od miejskiej gawiedzi. Po usadowieniu się we względnie dobrym miejscu z widokiem na osadę, Donato zaczął bębnić na wielkim bębnie utwór 200.1, neoszamanowi dał metaliczne przeszkadzajki i kazał miarowo bić, od czasu do czasu w głowie szamana przelewała się substancja, która wylewając się z ucha krystalizowała się i spadała na ziemię, współbrzmiwszy z bębnami. "Ten utwór będzie krótki, zaraz przestajemy na 3, 4..." - krzyknął Donato i tak zakończyło się wprowadzenie. 200.2 to rozwinięcie, twór zdecydowanie bardziej konkretny, na mocnym beacie z akompaniamentem kruczych wyjców, trochę w podobie do pierwszego Demdike Stare. To bębnienie sprokowało lawinę śnieżną, w czasie której szamanom udało się wejść w klarowny stan nadświadomości, czyli Wielki Trans, 200.3. Szamani zaczęli wszystko postrzegać niezwykle jasno. Całkowicie opuścili swoje ciało. Zaczęło się. Wnet zrozumieli, że tym razem będzie naprawdę Wielki - pewnie dlatego, że tak szybko i gwałtownie opuścili swoje ciało. Instynktownie chcieli spowolnić ten proces, ale nie byli w stanie. Poczuli, że czas zaczyna biec wstecz, usłyszeli swoje bębnienie sprzed paru minut, a w ich nadwyrężonych głowach zaczęły trzaskać brudne hihaty wielkiego mistrza Zulu (gdzie Syberia, a gdzie Afryka). W szaleńczym locie, nie tylko wrócili do wielkiego bębnienia, oni mijali całe swoje życie. Bali się. Jeszcze nigdy im się to nie przytrafiło. ta 10-minutowa podróż zdawała się być całą wiecznością, słyszana niezwykle klarownie, ale wielce monotonna skończyła się utyskiwaniem ducha jaskiniowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.