piątek, lipca 12, 2013

Marcel Fengler ‎– Fokus [2013, album, Ostgut Ton]

july 2013 / 2 x vinyl / Ostgut Ton (DE) / OSTGUTLP13
techno
spatial, massive, epic

Nowy album jednego z rezydentów Berghain to bardzo intrygująca brzmieniowa nowalijka na scenie techno. Jeśli miałabym sobie wyobrazić najlepszy soundtrack do Metropolis Fritza Lainga byłby to z pewnością Fokus, warto w tym miejscu dodać, że oryginalny klasyczny soundtrack filmu Nosferatu został zastąpiony genialnym OSTem mojego ulubionego zespołu zeuhlowego, francuskiego Art Zoyd. Album rozpoczyna się od dość kiczowatych wokali anielskich przeplatanych wielorybimi tąpnięciami, wkrótce wraz z upływającym czasem przekonamy się, że tak brzmi właściwa Niemcowi recepta na ambient, który kojarzy mi się z wczesnym The Black Dog, charakteryzuje się przestrzennością i organiczną soczystością, często inkrustowaną cyfrowymi kroplami. Można, a nawet trzeba naszkicować więcej słów na papierze n/t rytmicznej charakterystyki albumu. Utworek nazwany zapewne na cześć hinduskiej kobiety lub - wybaczcie ignorancję, jestem tylko niedoedukowanym recenzwieszczem - podobnego indyjskiego święta - 'Mayria' otwiera otchłanny wokal dewotki, który zostaje zmasturbowany miarowo odkompresowującym się beatem w stylu Redshape - Man Out Of Time, dodatkowo w cały ten kociokwik wtrynia się będący zapewne efektem field recordingu hałas zamykanego schowka na szczotki ukrytego w piwnicach zamku Karmazynowego Króla, gdzieś ponad nami góruje wcale nieptasi ,wysoki synth ustawiony na constans, niezła jatka, nim się spostrzeżemy mija 7 minut dobrej zabawy. 'The Stampede' to typowy techniczny bigos, do kociołka wrzucone zostały ostre snare'y, kanalarskie clicki i tnące haty, wywołuje to niezły ból głowy i uszopląs, na ostro zaprawianą pieczonym ziemniakiem imprezę techno w sam raz. Kolejny 'Trespass' to już zupełnie inna szkoła jazdy, kłania się Berghain, kłaniają się po kolei Steffi, Mike Dehnert, może trochę Dettmann i lakoniczny Shed (to Shed jest lakoniczny, a nie charakterystyka kawałka), na nieco ocieplony podwójny beat nasadzone zostały arpeggia organowe i przestrzenny, wysoki, lekki drone, który bawi się w świrowanie ponad frimamentem tejże wyrafinowanej młócki. Jaz to ukłon w stronę deep house'u serwowanego w mocno jajogłowych klubach, delikatnie ocieplone klawisze rozgałęziające się w stringujący akord wykwitnie obniżający się w wiksiarski deseń Human Traffic i techniczny kop, banalna receptura, efekt niezły, ekstaza zaklepana. 'King Of Psi' to powrót na włości Karmazynowego Króla, delikatne firli perełeczki przecinane biczami wymierzonymi w niewolniczych ogrodników wszechwładnego, których dzielna robota w tej szampańskiej krainie nigdy - tak jak techno - nie ma końca. 'Sky Pushing' dzieje się na 2 piętrze, to szatańska impreza na cześć Króla mocno zakrapiana Laudanum przegryzana Amanitą Muscaria (pogrubione litery stworzyły medytacyjną głoskę 'LAM'), średniowieczna, lądowa wersja tłuściutkiego Porter Ricks - Nautical Dub, notabene przy którym bawili się bohaterowie filmu Acid House. 'Dejavu' nie miało miejsca - to chyba najlepsza rekomendacja, aczkolwiek męczy trochę ogólny charakter silący się na epickość.

[march 27, 2016]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.