piątek, października 23, 2015

Psychotic mania

Tam gdzie nie ma, a postrzeżone, w roziskrzone zmysły obleczone,
odraza w miejsce, choć równie często na opak, w miejsce miłości,
mój mózg jak cegła rozgrzany do czerwoności.

Znów byłam ja tam, w rozszczepienia sklepieniach niebieskich,
z rewolweru słowa wypluwałam, poniewczasie bezkresne.
Opętana chaosem myśli, pączkująca euforia, nić fantazji w przestworzach dryfowania.

Nazajutrz, dzierżę telefon roztrzęsionymi rękoma, do psychiatry dzwonię, bo o Boże, tonę...
- Astronomia w rosołu talerzu, doktorze Masztalerzu
-Trzeba będzie położyć się na oddział.

Na oddziale wybuchy gniewu niczym Etna,
już wiedziałam, że rozum się ze mną żegna.
Zresztą chciałam z nim wziąć rozbrat ale w swoim czasie.

Świat zza lufcików, zza krat,
Pani Malwino, znów leki dobrane wbrew zaleceniom lekarza, a zatem trzeba leczyć psychotyczną manię.

Ekstaza nieudawana, zastrzykami spacyfikowana, po czym w łożu zmumifikowana.
Do dziś zamknięta w jednych z białych sal, niegdyś wbita na pal.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.