Barker & Baumecker - Transsektoral
10 september 2012 / cd album / ostgut ton / ostgutcd22
techno, dubstep
massive, city, digital
Muszę przyznać, że Transsektoral odkryłam dopiero niedawno, zastanawiało mnie, co kryje się za okładką z wilkami. Wstępniak... istne delicje, rozkoszny, nowoczesny, ale i dubowy motyw ambientowy królujący w bezkresnej przestrzeni albumu. Trafo to mój ulubiony, cyfrowy, do cna głęboki i doniosły sztos. Ciężkie, nieco industrialne, ale też i przygaszone perkusjonalia wprowadzają element pędu, a podniosły ambient dodaje utworowi niezbędnego powietrza. Syntetyzując, to miejski, monumentalny czarny twór, podobny do audiobelisku. Harmoniczne klawisze urozmaicają charakter utworu i wtłaczają w dziełko klubową energię. "Schlang Bang" to pełnoprawny dub, czyli znakomita pożywka dla nas. Haile Selassie. Na pełne urody klawisze, podobne do tych z Trafo, włazi bas, który wodzony jest po amplitudzie, genialny vibe kreuje zestaw klawiszy w stronę padu. To pełny absurdów i chwiejący się kawałek parkietowy. "Crows" prowadziło do mojej irytacji wielokrotnie, wysokie klaksony wydawały się mocno absorbujące, wręcz kąśliwe. Jednakże, mimo to warstwa rytmiczna i sposób w jaki rozwija się ten utwór zasługuje na wyróżnienie. Wodna gitara, jakbym to niezbyt precyzyjnie określiła, mocno tonuje utwór. Natomiast niskie trąby genialne, człowiek chciałby się z nimi zlać, wpleść się w liany fal dźwiękowych tych dęciaków. Polarny ambient podnosi nieco na duchu enigmatyczny i niepokojący klimat wyrwany z kruczych gniazd. Przerwa na chill-out może być urozmaicona przez "Tranq", króciutki utworek wyklepany w cyfrowej blasze zroszonej zimnym deszczem. "No body" to szlagier, od razu przyśpiesza nieco bicie serca, wokaliza babki, dubstepowa charakterystyka, ale też i nieco przygaszony klimat. "Trans It" stworzone jest na podobieństwo nowego Asusu, przy czym oczywiście ono było pierwsze, ostre resonatory, podkręcona prędkość, up-liftujący soniczny fluid, to smaczki tejże produkcji. W pędzie wiatru rozwiewane zostają ostre, cyfrowe żyletki, które przecinają korę drzew znajdujących się dookoła. Gnieniegdzie cykady, stwarzające doskonałą otoczkę dancefloorową. "Databass133 1/3" zapowiada przyszłość w szklanej kuli, delikatnie snują się sceny w czarnej przezroczystej kuli. Clicki rozleniwiają hubowego dziada do granic... aż tu nagle ścinka.... szybki kawałek "Buttcracker" bije na alarm z całych sił, wskaźnik decybeli wzbija się ostro, a to dopiero początek. Całość zmiażdżona i skruszona zostaje industrialną dobitką poprzedzoną dźwiękami klasycznych talerzy. Rola talerzy nie ogranicza się tylko do pojedynczych hatów, mamy do czynienia również z potwornymi hi-hatami. Stopa w pewnym momencie krztusi się, po czym osiąga apogeum upadlającego bicia, do tego helikopterowy wkręcik i delikatna zmiana rytmu - ona tańczy dla mnie. "Silo" stawiam bardzo, bardzo wysoko. Skapciała stopa i kraterowy bas zwiastują nadejście cięższego kalibru perkusjonalii. A gdy te ostatnie dobierają się do głosu, zaczynamy czuć w powietrzu mocną industrialną młóckę, tak jest bez reszty. Mocno Dettmannowska jest to mieszanina wielu mocnych uderzeń i silnych odczuć. Poczuliśmy przestrzeń Berlina, ale też i ciepłe mieszkania, w których mogliśmy szczęśliwie wyginać się na kanapie. Bardzo euforyczny i kierujący w stronę lekkiej retrospekcji "Spur" to zwieńczenie wilczej uczty. Nie była to muzyka wydrapana z bruku Berlińskich ulic, tylko raczej przestrzenna aria zagrana na drapaczach chmur. "Spur" wszystkimi swoimi tonami żegna na dłuższy czas, a sam album zachęca do wielu ponownych odsłuchów. W pewnym momencie można uznać, że to płyta idealna, ale to przechodzi, jednakże z każdym przesłuchaniem intryguje i wznosi człowieka w krainy szczęśliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.