piątek, listopada 06, 2015

Mgła duszy.

Odczuwam senność,
losu i żywota pozorną niezmienność.
Apatię spowitą sprzecznością,
do ludzi antypatię,
wszystko to co niekoniecznie przepadnie,
nawet w dojrzałości.

Niechęć, szarość,
mam nieodparte wrażenie,
że zostanie mi tak na starość.
To afektu opadanie,
niczym kiście jesiennych liści.

Blade lice,
zaniki koncentracji,
umysłu banicja,
pozostałości po wartkiej z diabłem koalicji.

Do filigranowego we wspomnieniu dymu pęd,
żaden z tego splendor,
raczej chronicznych palaczy spend.
I fantazje późne,
poniewczasie bezkresne,
opadają w bezsens.

Zdaję sobie sprawę, że progres jakiś jest,
choć jeszcze nie czuję się the best.
Acz nie wepchnę się pod zębatki Husqvarny,
bo wiem, że mój żywot wcale nie taki marny.

Przepraszam mą myśl nie do końca składną,
przyznam szczerze, że poetka ze mnie żadna.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.