Jest to tekst napisany w maju tego roku. Co ciekawe sporządzony został w stanie całkowitej nieświadomości. Poprawiono kilka błędów językowych, pewne błędy stylistyczne zostawiono.
Time 01min. Rozumiemy się.
Do lekarza przychodzi prostytutka, nie wie jak sformułować problem, chce załadować na doktorski stołek ewentualnych delikwentów niszczących ośrodkowe układy nerwowe. Ofiarami psychomanipulacji stają się przypadkowe jednostki ludzkie:
- Poproszę, czy w ogóle prosić to ja się muszę?! Tak, ja mówiłam już 10-krotnie, wczoraj był u mnie władziu, ułożył karty na stół, nakreśliliśmy jakąś opcję biznesu tak dobrą, że aż się nie chce po niej spać, ciągle myśli o tej swojej wizji, nie śpi 2 noce już, a zapowiadają się kolejne, znowu będzie brykał u władka.
- U jednego z osiłków (a mamy tu takiego?) zdiagnozowaliśmy potęgującą się preacocia curvix, z brakiem snu na czele, w pacjencie tętni chęć skalpowania małych szybkich i wściekłych, pacjent w ogóle nie śpi. Po epizodzie, gdy czuwa już 10 dni, montuje kamery, czuje że jest ważną personą to tu to tam, w coraz szerszych kręgach i bada sławne radio-Oborniki w mieście, zza okien spozierają nań jakieś twarze, czuje się uciemiężony. On nie śpi już tyle czasu, w pewnym sensie halucynuje. To jest taki matriks spod sklepu z piwem.
To Była litania dla mnie, istny cyrkowy paradise w kitlu! w KIBLU!
- już wiem, na tę przypadłości: narkolepsję, somnolencję, bezsenność, proponuję...
- wyrzuć te papiery, typ jest bez tolerki, ładuj te kakaliczne zawijasy per rectum.
Poszło per os (oral) czyli tak zwany blow-job na "miętkim" kutasie.
T+10min
Zmiękczam się, odpryski powidoków zataczają chaotyczne, pastelowe koła, słowa komponują się w polanki i pagórki o różnych wzniesieniach, sylaby, wiersze, mordercze udręki nad słowami leżącymi na mej brudnej polance ekranu. Zwaliste wielbłądy, majestatyczne wielorybozaury.
T+20min
W uścisku delirycznej fazy walczę ze skrętem po cukierkowych drażetkach, skręcam papierosa z tytoniu marki Camel, podążam na klatkę w celu konsumpcji iluzji wspaniałego aromatu, wrażeń dymnych i sztachów w gardło, lubię luźny tytoń z dużą chmurką. Schodzę w ciemność po schodkach, a tam szamanik wskazujący światło , udało się zapalić odpowiednie, a były dwa łudząco do siebie podobne. Podwójna dioda, wyskakujące literki z jebanych literaków. Litery, uciekajcie, płatajcie figle, możecie, są na to środki, tak jak są środki na biznesmenów zarywających 7 nocek w imię lepszego świata i grubszego portfela.
- Dzień dobry, co wypisać? - pyta mnie lekarz,
- 1kg Nasenu!
-Jak to Pan widzi niby?
- Widzę to tak, oni latają, urządzają bajle, pościgi, kamerują, spotkania biznesowe pod kreską karty kredytowej, robi się sajgon. Kreski się mszczą a to co było kamerowane teraz staje się obserwowane przez wyższy organ. Dajcie mi kilogram Nasenu, niech w końcu prześpię się z tym problemem a jutro zaczniemy nową rewolucję. Kilo, albo zastosuję inne argumenty.
piątek, października 13, 2017
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.